"W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit. Nie była to szkaradna,
brudna, wilgotna nora, rojąca się od robaków i cuchnąca błotem, ani tez sucha,
naga, piaszczysta nora bez stołka, na którym by można usiąść, i bez dobrze
zaopatrzonej spiżarni; była to nora hobbita, a to znaczy: nora z wygodami.
Miała drzwi doskonale okrągłe jak okienko okrętowe, pomalowane na zielono,
z lśniąca, żółta mosiężna klamka, stercząca dokładnie pośrodku. Drzwi
prowadziły do hallu, który miął kształt rury i wyglądał jak tunel: był to
bardzo wygodny tunel, nie zadymiony, z boazeria na ścianach i chodnikiem na
kafelkowej podłodze; nie brakowało tu politurowanych krzeseł ani mnóstwa
wieszaków na kapelusze i płaszcze, bo hobbit bardzo lubił gości."
Hobbit 1, s. 5
John Howe: Bag End
"Ów hobbit był bardzo zamożnym hobbitem, a nazywał się Baggins. Bagginsonowie żyli w okolicy Pagórka od niepamiętnych czasów i cieszyli się powszechnym szacunkiem nie tylko dlatego, ze prawie wszyscy byli bogaci, lecz także dlatego, ze nigdy nie miewali przygód i nie sprawiali niespodzianek: każdy z góry wiedział, co Baggins powie o tej czy innej sprawie, tak ze nie potrzebował go trudzić zadawaniem pytań."
Hobbit 1, s.5
Ted Nasmith: An Unecspected Morning Visit
"- Dzień dobry - powiedział Bilbo i powiedział to z całym przekonaniem, bo
słonce święciło, a trawa zieleniła się pięknie. Gandalf jednak spojrzał na niego
spod bujnych, krzaczastych brwi, które sterczały aż poza szerokie rondo
kapelusza.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytał. - Czy życzysz mi dobrego dnia, czy
oznajmiasz, ze dzień jest dobry, niezależnie od tego, co ja o nim myślę; czy sam
dobrze się tego ranka czujesz, czy może uważasz, ze dzisiaj należy być dobrym?
- Wszystko naraz - rzekł Bilbo. - A na dodatek, ze w taki piękny dzień dobrze
jest wypalić fajkę na świeżym powietrzu. Jeżeli masz fajkę, siądź przy mnie,
poczęstuje cię moim tytoniem. Nie ma co się śpieszyć, cały dzień przed nami. -
To rzekłszy Bilbo siadł na ławce obok swych drzwi, założył nogę na nogę
i dmuchnął pięknym, siwym kółkiem dymu, które nie traciwszy kształtu
pożeglowało w powietrzu aż na szczyt Pagórka.
- Bardzo ładnie - powiedział Gandalf. - Ale ja nie mam czasu na puszczanie
kółek z dymu. Szukam kogoś, kto zechciałby wziąć udział w przygodzie, to znaczy
w wyprawie, która właśnie przygotowują; bardzo trudno kogoś takiego znaleźć."
Hobbit 1, s. 7
Ted Nasmith: An Unecspected Morning Visit
"Mrok płynął do sali przez małe okienko otwarte w stoku Pagórka, płomienie na
kominku migotały - był kwiecień - a krasnoludy grały wciąż, grały, a cień brody
Gandalfa drżał na ścianie. (...)
Ponad gór omglony szczyt
Lećmy, zanim wstanie świt
By jaskiniom, lochom, grotom
Czarodziejskie wydrzeć złoto!
(...) Gdy tak śpiewali, Bilbo poczuł, ze budzi się w nim miłość do pięknych rzeczy, które powstają dzięki pracy rak, zręczności i czarom, namiętna i zazdrosna miłość, najgorętsza pożądliwość serc krasnoludzkich."
Hobbit 1, s. 15
John Howe: Unecspected Party
"W świetle ogromnej lampy z czerwonym abażurem rozpostarł na stole arkusz
pergaminu, jak gdyby mapę.
- Rysował to twój dziadek, Thorinie - odparł na żywe pytania krasnoludów.
- To jest mapa Góry.
- Nie zdaje mi się, żeby mogła wiele pomoc - powiedział z rozczarowaniem
w głosie Thorin, rzuciwszy okiem na mapę. - Pamiętam dość dobrze Górę i jej
okolice. Wiem tez, gdzie leży Mroczna Puszcza i Zwiędłe Wrzosowiska, skąd są
rodem wielkie smoki.
- Nad Góra wymalowany jest czerwony smok - rzekł Balin - ale przecież i
tak znajdziemy go bez trudu, bylebyśmy tam w ogóle doszli.
- Jest na mapie coś, czego nie zauważyliście - powiedział czarodziej - a
mianowicie naznaczone tajemne wejście. Widzicie te znaki runiczne po
zachodniej stronie i rękę z wytkniętym palcem? Wskazuje ona ukryte przejście
do Niższych Sal."
Hobbit 1, s. 20
"- Ów ktoś, o kim już wam mówiłem, bardzo ważna osobistość. Musicie być nadzwyczaj uprzejmi,
kiedy będę was przedstawiał temu ktosiowi. Przedstawie was kolejno, po dwóch naraz, a wy
powinniście uważać, by go nie zrazić. Wtedy bowiem mogłoby się to źle dla was skończyć. Bywa
straszny, kiedy się rozgniewa, choć jest dość łagodny, jeśli go udobruchać. Ale ostrzegam was,
że łatwo wpada w gniew.
Krasnoludy zgromadziły się wokół zarodzieja, słysząc, że mówi hobbitowi ciekawe rzeczy
- Czy mówisz o tej osobie, do której nas prowadzisz? - pytały.
- Czy nie mógłbyś znaleźć kogoś innego, mniej trudnego w pożyciu? Czy nie zechciałbyś
wytłumaczyć nam tego jaśniej? - i tak dalej, i tak dalej.
- Oczywiście tak. Oczywiście nie. A wytłumaczyłem wszystko dość już jasno. - odparł czarodziej
ze złością. - Jeżeli chcecie wiedzieć więcej, nazywa się Beorn. Jest bardzo silny i umie
zmieniać skórę.
- Jak to? Więc jest kuśnierzem, takim, co króliki nazywa fokami, jeżeli nie może ich skórek
wyprawić na popielice? - spytał Bilbo.
Hobbit 7, s. 93
Capucine Mazille: W domu Beorna
"Wiedział, że mogą się zdarzyć nieprzewidziane rzeczy, nie śmiał
spodziewać się, ze w tej przeprawie, wśród ogromnych, wyniosłych gór gdzie
szczyty sterczą w niebo samotnie, a w dolinach nie rządzi żaden król, udało
się uniknąć straszliwych przygód. I rzeczywiście ni udało się! Wszystko
szło pomyślnie, póki pewnego dnia nie spotkali burzy, a nawet gorzej: wojny
dwóch burz. Wiecie oczywiście, jaka straszna bywa potężna burza na nizinach i
w dolinach rzecznych, szczególnie gdy dwie wielkie chmury burzowe zetkną się
ze sobą i zetrą w walce. Ale stokroć jeszcze straszniej bija pioruny i lśnią
błyskawice nocą w górach, gdy burza ze wschodu spotka burze z zachodu i
stacza z nią bitwę. Błyskawice rozszczepiają się, dudniąc echem w grotach i
zapadlinach; ciemność pełna jest ogłuszającego łoskotu i oślepiających
błysków."
Bilbo w życiu czegoś podobnego nie widział ani sobie nie wyobrażał.
Znaleźli się na ciasnej półce skalnej, z której po jednej stronie ściana
opadała przeraźliwie stromo w czarna przepaść. Schronili się na noc pod
nawis skalny, a Bilbo, zawinięty w koc, dygotał od stop do głów. Ilekroć
wystawiał spod koca głowę, widział w świetle błyskawic po drugiej stronie
przepaści kamiennych olbrzymów, którzy wyszli z kryjówek i zabawiali się
ciskaniem głazów to w siebie nawzajem, to w ciemność przepaścistej doliny,
gdzie padały z łoskotem miedzy drzewa rosnące na jej dnie, rozpryskując w
drzazgi. Potem zerwał się wiatr i lunął deszcz, a wiatr, smagając ulewę,
bryzgał kroplami wody i gradem na wszystkie strony, tak ze nawis skalny
nie mógł już wcale wędrowców ochronić. Wkrótce tez wszyscy przemokli do
nitki, a kuce pospuszczały głowy, wtuliły ogony miedzy nogi i zaczęły rzec z
przerażenia. Dziki śmiech i wrzask olbrzymów rozlegał się dokoła po
górach."
Hobbit 4, s.48
J.R.R. Tolkien: Mounty Path
"- Dobrze, możemy pobawić się w zagadki - odparł Bilbo myśląc, ze trzeba
być uprzejmym, przynajmniej na razie, póki nie dowie się czegoś więcej o
tym stworze
(...)
- Co ja mam w kieszeni? - powiedział głośno. Mówił do siebie, ale Gollum
wziął pytanie za nowa zagadkę i okropnie się zaniepokoił.
- To nieprzepisssowo, nieprzepisssowo - syknął. - Nieprzepisssowo, żeby on
pytał mojego ssskarba, co ma w ssswojej wssstrętnej kieszeni.
- Bilbo zorientował się w nieporozumieniu, ale nie znajdując lepszej
zagadki, postanowił uprzeć się przy swoim pytaniu.
- Co ma w kieszeni? - powtórzył jeszcze głośniej.
- Sss - syknął Gollum. - On musi zgodzić się, żeby mój ssskarb zgadywał do
trzech razy, do trzech razy sztuka."
Hobbit 5, s.61
Tom Kirk: The Riddle Game
"Krasnoludom zawiązano oczy, lecz nie stanowiło to wielkiej różnicy, skoro Bilbo, mając oczy otwarte, również nic nie widział i nie orientował się, dokąd ida, a wszyscy razem nie mieli pojęcia, skąd wyruszyli. Bilbo musiał dobrze wyciągać nogi, żeby nadążyć za światłami, bo elfy nie zważając na zmęczenie i osłabienie więźniów popędzały ich do jak najszybszego marszu. Król nakazał pośpiech. Niespodzianie pochodnie zatrzymały się i hobbit ledwie dogonił towarzyszy, gdy już wkraczali na most, przerzucony nad rzeka do królewskich drzwi. W dole czarna woda rwała ostro, a most kończył się brama u wylotu olbrzymiej groty, która ciągnęła się we wnętrzu stromej góry porosłej drzewami. Wielkie brzozy schodziły aż na sam brzeg rzeki, niemal wyrastając z wody."
Hobbit 9, s. 135
J.R.R. Tolkien: Gate of Elvenking's Halls
"Wkrótce wybrano trzynaście takich baryłek, z których każda mogła pomieścić
jednego krasnoluda. Właściwie były nawet za duże; wlazłszy w nie, krasnoludy
z przerażeniem myślały, jak będą się obijać i trząść w ich obszernych
wnętrzach, mimo ze Bilbo upychał siano i wszelkie wyściółki, jakie mógł
znaleźć naprędce, by w miarę możliwości zapewnić kamratom wygodę. W końcu
dwunastu siedziało już w beczkach; najwięcej kłopotu sprawiał Thorin, który
kręcił się i wił, narzekając jak wielki pies w za ciasnej budzie. kiedy na
ostatku przyszła kolej na Balina, ten narobił hałasu, ze w jego beczce brak
dziur doprowadzających powietrze, i krzyczał, ze się dusi, nim jeszcze Bilbo
przybił denko z powrotem. Hobbit, jak umiał najstaranniej, pozatykał dziury
w beczkach i umocował pokrywki. Został teraz sam i uwijał się po piwnicy,
kończąc przygotowania i krzepiąc się wbrew prawdopodobienstwu nadzieja, ze
plan uda się szczęśliwie przeprowadzić.
Jeszcze minuta, a byłoby za późno. Ledwie bowiem zamknął ostatecznie
baryłkę Balina, usłyszał glosy elfów i zobaczył w głębi korytarza migotanie
pochodni. Gromada elfów śmiejąc się, rozmawiając i podśpiewując weszła do
piwnic. W jednej z górnych sal odbywała się uczta, toteż pilno im było
wrócić co prędzej do zabawy."
Hobbit 9, s.142
J.R.R. Tolkien: Escape
"Nie opodal ujścia Leśnej Rzeki znajdowało się niezwykle miasto, o którym hobbit wiedział coś niecoś z rozmów podsłuchanych w piwnicach króla elfów. Miasto nie leżało na brzegu, gdzie widać było zaledwie kilka chat i budynków, lecz wyrastało nad tafla jeziora, osłonione od fal wpadającej rzeki skalistym przylądkiem, który tworzył zaciszna zatokę. Długi drewniany most łączył brzeg z olbrzymim pomostem, zbudowanym z drzew wyciętych w puszczy, a na nim wznosiło się drewniane miasto; gród nie elfów, lecz ludzi, którzy mieli wciąż jeszcze dość odwagi, by żyć w cieniu Smoczej Góry."
Hobbit 10, s. 150
J.R.R. Tolkien: Lake Town
"Nim się zabrali do szukania na zachodnich stokach Góry tajemnych drzwi,
w których pokładali wszystkie nadzieje, Thorin wysłał na południe mały patrol
zwiadowców, żeby zbadali najbliższe okolice Głównej Bramy. Powierzył to zadanie
Balinowi, Kilowi i Filowi, a towarzyszyć tej trójce miął Bilbo. Pod osłona
szarych, milczących urwisk ruszyli aż do podnóży Kruczego Wzgórza. (...)
Nie mieli odwagi posuwać się wzdłuż rzeki dalej w strone Głównej Bramy, lecz
obeszli stercząca na południe ostroga aż do miejsca, skąd leżąc w ukryciu za
występem skalnym mogli dostrzec czarny otwór pieczary ziejącej w ogromnej,
stromej ścianie pomiędzy dwoma ramionami Góry. Z tej pieczary tryskały wody
Bystrej Rzeki, z niej tez wydobywały się kłęby pary i czarnego dymu. Nic nie
poruszało się na tym pustkowiu prócz oparów i wody, tylko niekiedy przelatywał
złowróżbny czarny krok. Nie było tez słychać innych głosów prócz plusku rzeki
na kamieniach i z rzadka - ochrypłego krakania."
Hobbit 11, s. 159
J.R.R. Tolkien: The Front Gate
"Oto leży tu olbrzymi, czerwonozłocisty smok, pogrążony w głębokim śnie; z paszczy i z nozdrzy dobywa się pomruk i kłęby dymu, lecz podczas snu potwora ogień ledwie się tli w jego wnętrznościach. Pod nim, nakryte jego cielskiem i wielkim zwiniętym ogonem, a także wszędzie dookoła rozsypane po ziemi i ginące w ciemnościach, piętrzą się niezliczone drogocenne przedmioty, złoto surowe i kute, rzadkie kamienie i klejnoty, srebro czerwieniejące w rdzawym świetle. Smaug leżał ze złożonymi skrzydłami niby ogromny nietoperz, obrócony trochę bokiem, tak ze hobbit widział jego ciało od spodu: długi, blady brzuch oprószony drogimi kamieniami i okruchami złota, które wbiły mu się w skórę od stałego wylegiwania się na tym łożu bogactw. Poza nim na najbliższych ścianach niewyraźnie majaczących w mroku wisiały zbroje, hełmy, topory, miecze, dzidy; rzędami stały wielkie dzbany i naczynia pełne nieodgadnionych skarbów."
Hobbit 12, s. 166
John Howe: Smaug