Jacek Matulewski
Pierwsza polska strona poświęcona
cyklowi Jamesa Herriota
Wszystkie stworzenia duże i małe


Postaci

James  |  Siegfried  |  Tristan  |  Helen


James Herriot

James Herriot (autor książek i ich główna postać) jest pseudonimem Jamesa Alfreda Wighta, lekarza weterynarii praktykującego w dolinach Yorkshire.
No cóż, James jest miłym facetem. Pomimo braku wiary w siebie umie ułożyć sobie życie uczuciowe. Praca weterynarza sprawia mu prawdziwą radość i daje satysfakcje. Nie można jednak powiedzieć o nim, że obdarzony jest stalową wolą jeżeli zdarzanie dotyczą jego samego (np. ubranie śmiesznego gumowego kombinezonu do cielenia krów na żadanie niesympatycznego weterynarza, któremu pomagał na prośbę Sigfrieda), ale jeżeli sprawa dotyczy zwierząt, jest nieustępliwy. Uczciwy. Jednym słowem - porządny gość, jakiego łatwo polubić. Gdy wypowiada się na temat własnej inteligencji, też jest raczej skromny. Przyznaje w Weterynarze mogą latać, że liczył na palcach.


Siegfried Farnon

Postać wzorowana na J. Donaldzie Sinclairze.
Początkowo szef, a następnie wspólnik Herriota (uczynienie Jamesa wspólnikiem było prezentem ślubnym od Siegfrieda). Siegfried jest człowiekiem niezwykle błyskotliwym, obytym, posiadającym ujmujący, szczególnie kobiety styl. Jednocześnie potrafi zaprzepaścić intratną posadę, aby napić się z dawnym kumplem lub być po prostu obłudnym (pamiętny "obraz pamięciowy" zostawianych narzędzi z Nie budźcie zmęczonego weterynarza, rozdział 4), roztrzepanym i niezwykle irytującym. Znany ze swojego zamiłowania i znawstwa koni.

         "Otworzyłem oczy. (...) Wysoki, szczupły mężczyzna z rękami w kieszeniach opierał się o mur. Najwidoczniej coś go rozbawiło. Wstałem, a on odsunął się od muru i wyciągnął do mnie rękę.
         - Bardzo przepraszam, że musiał pan czekać. Jestem Siegfried Farnon.
         Równie typowego Anglika w życiu nie widziałem. Pociągła, wesoła twarz o mocnej szczęce. Małe, krótko przycięte wąsiki, niesforne jasne włosy. Ubrany był w szarą samodzielną marynarkę i pozbawione kantów spodnie z flaneli. Kołnierzyk kraciastej koszuli był wystrzępiony, a krawat niedbale zawiązany. Najwidoczniej doktor Farnon nie spędzał wiele czasu przed lustrem."
Jeśli tylko potrafiłyby mówić, s.25


Tristan Farnon

Postać wzorowana na Brianie Sinclairze, młodszym bracie Donalda.
James wielokrotnie zwierza się czytelnikowi, że zazdrości Tristanowi inteligencji i swobody. Jednak jednocześnie przyznaje, że Tristan nie umie swojej inteligencji właściwie wykorzystać. Tristan to kobieciarz, kawalarz i wieczny student (oczywiście weterynarii). Najczęściej widzimy go siedzącego w salonie, w fotelu z woodbinem i gazetą. Niemal na pewno na stoliku stoi jakiś drink.
Tristan, wielokrotnie wyrzucany za różne przewinienia (głównie porażki na egzaminach) z domu przez Sigfrieda nigdy jeszcze nie musiał go tak naprawdę opóścić. Stara się pomóc... w miarę swoich sił. Choć czasem jego pomoc nie wychodzi Jamesowi na dobrze. Szczególnie dotkliwe były skutki jego rad dawanych Herriotowi podczas jego starań o Helen. Mimo to, Tristan i James bardzo się lubili.

         "Całkowicie przywykłem już do trybu życia w Skeldele House. Z początku zastanawiałem się, jaką rolę ma w nim odgrywać Tristan. Czy był tu jako praktykant, wczasowicz, pracownik, czy kto? Jednak wkrótce okazało się, że jest totumfackim wydającym i podającym lekarstwa, myjącym samochody, odbierającym telefony, a nawet - w razie potrzeby - jeżdzącym na wizyty.
         Przynajmniej tak uważał Sigfried, który dysponował całym repertuarem sztuczek mających trzymać go w stałej niepewności - na przykład wracając niespodziewanie do domu albo wpadając znienacka do pokoju w nadziei przyłapania brata na nieróbstwie. Zdawał się nie pojmować oczywistego faktu, że przerwa wakacyjna skończyła się i Tristan powinien już wracać na studia. W ciągu najbliższych kilku miesięcy doszedłem do wniosku, że Tristan musiał zawrzeć jakąś tajemniczą umowę z władzami uczelni, ponieważ, jak na studenta, spędzał zdumiewająco dużo czasu w domu.
         Na swoją rolę w Darrowby zapatrywał się zupełnie inaczej niż jego brat i podczas wizyt w domu umiejętnie wykorzystywał swoją wybitną inteligencję, żeby robić jak najmniej. Właściwie większość czasu spędzał, śpiąc w fotelu. Kiedy wychodząc na obchód, zostawialiśmy go, żeby przygotował lekarstwa, za każdym razem stosował tę samą metodę. Nalewał wody do półlitrowej butelki, dodawał kilkadziesiąt gramów chlorodyny i trochę ipekakuany, zatykał butlę korkiem, po czym zabierał ją do pokoju stołowego i stawiał przy swoim ulubionym fotelu. Ten fotel idealnie nadawał się do tego; był staromodny, z wysokim oparciem zwięczonym bocznymi podgłówkami podtrzymującymi głowę. Tristan wyjmował swój "Daily Mirror", zapałał Woodbine'a i zapadał w fotel, aż zmorzył go sen. Jeśli Siegfried wpadł do pokoju, Tristan chwytał butelkę i zaczynał trząść nią jak szalony, od czasu do czasu oglądając jej zawartość. Potem szedł do receptury, dopełniał butelkę wodą i etykietował. Tristan nigdy nie wiedział, czy to właśnie Siegfried otwiera drzwi, więc często wchodząc do salonu, zastawałem go półleżącego w fotelu, patrzącego przestraszonymi, zaspanymi oczasmi i potrząsającego butelką.
         Wieczorami przeważnie widywałem Tristana siedzącego na stołku w Drovers' Arms, gawędzącego swobodnie z barmanką. Czasami umawiał się z którąś z pielęgniarek z miejscowego szpitala, który zdawał się uważać za agencję zapewniającą mu damskie towarzystwo. Ogólnie rzecz biorąc, udawało mu się żyć pełnią życia."
Jeśli tylko potrafiłyby mówić, s.77


Helen Alderson, później Helen Herriot

Postać wzorowana na Joan Catherine Danbury Wight, żonie Jamesa "Herriota" Wigtha.
To typ kobiety, która przygotowawszy mężowi spóźniony posiłek, usiądzie przy nim, żeby dotrzymać mu towarzystwa. "Ciemnowłosa i uśmiechnięta". Jest cierpliwa, gdy Herriot kupuje niepotrzebne przedmioty lub złości się na nią, gdy musi w nocy wyjść. Jako bohaterka książki, jest pewnie wyidealizowana, ale łatwo dzięki temu zrozumieć, że James Wigth musiał bardzo kochać swoją żonę.

         "- Helen Anderson? - powiedział Siegfried podczas lunchu. - Tak, oczywiście znam ją. To bardzo miła dziewczyna.
         Tristan siedzący po drugiej stronie stołu nie zrobił żadnego komentarza, tylko odłożył nóż i widelec, podniósł nabożne oczy i wydał długi gwizd. Potem znów zaczął jeść.
(...)          [Siegfried:] - Czy ma starających się? Och, połowa wszystkich młodych ludzi w okolicy zaleca się do niej, ale jak dotąd z nikim się nie związała. Wybredna moim zdaniem."
To nie powinno się zdarzyć, s.67


Powrót
Powrót do strony głównej